Równo tuzin absztyfikantów górskich, zimowych eskapad zebrało się dzisiaj, aby wyruszyć w stronę spowitej lodem Łysej Góry w Beskidzie Śląsko-Morawskim. Wystartowaliśmy czerwonym szlakiem, idąc lasem, pod niebem przykrytym całunem chmur. Wznosiliśmy się miarowym tempem, podzieleni na mniejsze grupki i zatopieni w rozmowach. Szybko dotarliśmy do Butoranki, a nieco później do Luksinca. Do przebycia została jeszcze połowa drogi. Towarzysząca nam aura prezentowała szerokie spektrum swoich możliwości, przechodząc płynnie od jesiennego klimatu, poprzez coraz silniejsze zamglenie, aż do obfitych opadów śniegu, które ostatecznie zamaskowały skuty lodem szlak.
Cel naszej wędrówki osiągnęliśmy przed południem. Znaleźliśmy w przepełnionym schronisku wolną ławę, przy której wspólnie zjedliśmy, gawędząc przy tym o wszystkim i o niczym. W dół schodziliśmy w wybornych nastrojach i przy nieco lepszej widoczności. Często zbaczaliśmy ze szlaku, skracając znacznie drogę. Znaleźliśmy też sporo okazji do zabawy w iście przedszkolnym stylu 🙂
Niewątpliwie urok Łysej Góry może oczarować. Być może jeszcze nie jeden raz wybierzemy się w tamte strony. Kto wie, co przyniesie los… wszak przyszłość jest tysiącem nici…
Robal
.
P.S.
… przeszłość zaś tkaniną, której nie można spleść na nowo… 🙂