Na wycieczkę szkoleniową zgłosiło się tylko sześć osób. Pod wodzą przewodnika Roberta Słonki wyruszyliśmy z parkingu przy cmentarzu Przemienienia Pańskiego na Górze Burgałowskiej w Żywcu. Jak na grudzień dzień był ciepły i pogodny, jedynie trochę wietrzny. Nasz przewodnik z wielką znajomością historii Żywiecczyzny oprowadził nas najpierw po samym cmentarzu. Nawiązał do osoby Andrzeja Komonieckiego, postaci wielce zasłużonej dla tego regionu – autora „Dziejopisu Żywieckiego”, wójta i założyciela kościoła znajdującego się na cmentarzu, a pełniącego funkcję kaplicy cmentarnej. Odwiedziliśmy kwatery żołnierzy poległych w czasie I i II wojny światowej, a także żywieckich legionistów. Ciekawą pamiątką tragicznej epidemii cholery był kamienny krzyż upamiętniający to zdarzenie.
Po wyjściu z cmentarza skierowaliśmy się na południe mając przed sobą ogromny komin elektrociepłowni, który nieco zasłaniał nam rozległą panoramę Beskidu Żywieckiego. Przez szare o tej porze zagajniki podeszliśmy na grzbiet Kocurowa, aby ponownie zejść w dolinę. Skręciliśmy w lewo w ulicę o dość intrygującej nazwie Na Oklu, gdzie zobaczyliśmy kolejną kapliczkę. Kapliczek będzie więcej po drodze, a każda bardzo charakterystyczna. Przed nami ukazała się góra Łyska, licząca wprawdzie tylko 640 m n.p.m., ale oferująca niezwykle piękne widoki, głównie na Beskid Żywiecki. Gdy zdobyliśmy jej najwyższy punkt napotkaliśmy kapliczkę zbudowaną z promieniście ułożonych kamieni. Grzbietem Łyski poprowadziła nas bardzo wygodna droga, która w pewnym momencie wyszła na rozległe polany. Widoczność w tym dniu była znakomita, zobaczyliśmy Babią Górę, Pilsko i sztucznie naśnieżony stok Jastrzębicy nad Przyłękowem.
Podczas schodzenia do miejscowości Rychwałd rozpostarła się fantastyczna panorama Beskidu Małego. Szliśmy najpierw drogą asfaltową, później odcinkiem szlaku Jakubowego mijając po drodze kolejną kapliczkę z… kominem. Z daleka słyszeliśmy już dzwony z sanktuarium Matki Boskiej Rychwałdzkiej wzywające na mszę o godzinie 11. Krótki pobyt w okolicach Bazyliki i już schodzimy w kierunku Moszczanicy. Widoki w dalszym ciągu zachwycające, tym razem widzimy trzy grupy górskie – Beskid Mały, Śląski i Żywiecki. Sama zaś Łyska, jak się dowiedzieliśmy, należy do Beskidu Makowskiego.
Na sam koniec dość niecodzienna atrakcja. Jak tylko opuściliśmy drogę Rychwałdzką pojawiła się niepozorna kapliczka. Nasz przewodnik opowiedział nam jej dość makabryczną historię. Otóż niegdyś zamieszkiwał ją pewien pustelnik żyjący tylko dzięki temu, co otrzymał od okolicznej ludności. W pewnym momencie słuch o nim zaginął, a podczas porządkowania tego miejsca znaleziono szkielet przykryty zbutwiałą odzieżą. Jest to kapliczka św. Onufrego. Obok niej widzieliśmy liczne ślady działalności bobrów. Dość szybko wyszliśmy z lasu i przez miejscowość Kocurów dotarliśmy z powrotem do naszego punku wyjścia.
Dziękujemy Robertowi za niezwykle profesjonalne oprowadzenie nas po okolicy, w myśl zasady, że to co ciekawe wcale nie musi się znajdować daleko.
Teresa Kubik
.