Bardzo spontanicznie, zachęceni do wspólnej wycieczki, w grupie trzynastu dzieciaków i dwunastu dorosłych wybraliśmy się w ostatnią niedzielę 2018 roku w Beskidzie Śląskim. Naszym celem była Magura, a dokładniej schronisko „Klimczok” położone na jej stoku. W tej dużej grupie było kilkoro członków naszego Oddziału, a także kilku sympatyków regularnie uczestniczących w naszych wycieczkach.
Z Górki, czyli dokładniej spod Sanktuarium Matki Bożej Szczyrkowskiej wyruszyliśmy chwilę po dziesiątej. Szlak niebieski, którym rozpoczęliśmy podejście początkowo biegnie drogą dojazdową do osiedla Podmagura. Nie spodziewaliśmy się, że o tej porze będzie tu aż tak duży ruch samochodowy. Co chwilę przystawaliśmy na skraju drogi, by przejeżdżające samochody mogły nas ominąć.
Z każdym kolejnym metrem, śniegu było coraz więcej. Dzieci, które wzięły ze sobą sanki i inne przyrządy do zjazdu już wiedziały, że czeka je w drodze powrotnej długi zjazd… Powoli pięliśmy się w górę maszerując w chmurze, więc i widoczność ograniczała się do kilkunastu metrów. Nie było widać ani początku, ani końca naszej nieco rozciągniętej grupy.
Gdy dotarliśmy w końcu do schroniska okazało się, że jest pełne. W zasadzie nie pełne, a przepełnione. Ludzie byli wszędzie. Tym niemniej udało nam się znaleźć kawałek przestrzeni w kącie, a po niedługim czasie, nawet i cały stolik dla naszej ferajny. Były obowiązkowe frytki i gorąca czekolada, bo w końcu to najbardziej lubią nasze pociechy. Były też chyba wszystkie dostępne w menu zupy, bo dorośli chcieli zjeść coś bardziej konkretnego.
Droga powrotna przebiegała szybko. Dzieciaki zjeżdżały, a dorośli starali się nie stracić ich z oczu. Wkrótce dotarliśmy na parking na Górce, skąd każdy udał się w swoją stronę.
SB
.