Ciężko jest nam znieść weekend bez gór, a szczególnie bez wycieczki w dobrym towarzystwie z PTT. Dlatego przed zbliżającym się weekendem niezaplanowanym w „kalendarzu wydarzeń” w ruch poszły wszelkie dostępne, współczesne narzędzia samoorganizacji. Efektem tego było kilka niezależnych wycieczek.
W niedzielę, korzystając z pięknej pogody małą grupką udaliśmy się na spontaniczny spacer na Magurkę. Zaczęliśmy z ostatniego przystanku autobusu nr 2 w cztery osoby.
Na miejscu z rozpalonym, ku naszej uciesze, ogniskiem czekał nasz przyjaciel. Zanim kiełbaski zaskwierczały doszła do nas kolejna osoba, potem jeszcze troje piechurów i jeden niezmordowany, górski rowerzysta (bez prądu!). I tak z kameralnej ekipy zebrała nam się całkiem spora grupa. Rozpalone ognisko grzało przyjemnie mimo chłodnego, nieprzyjemnego wiatru. Poza kiełbaskami udało nam się zdobyć od gospodarzy ziemniaki, które od razu trafiły do ogniska, a potem zostały ze smakiem skonsumowane…
W tak dobrym towarzystwie i z tak pysznym maszkietem, człowiek zapomina o upływającym czasie. Słońce jednak zniżyło się mocno w kierunku Magury i schowało za chmurami, sygnalizując konieczność zakończenia spotkania. Tłumy turystów, którzy gdzie wokół nas stale krążyli, zniknęły. Przyszło nam się pożegnać i wrócić do domów, ale z przekonaniem dobrze spędzonej niedzieli. Rozeszliśmy się praktycznie każdy w inną stronę. Wszystkie drogi prowadzą… na Magurkę!
Dziękuję za wspaniale spędzony dzień!
Martyna Ptaszek
.