Magurka Wilkowicka to jedno z tych kultowych miejsc, gdzie pomimo intensywnych opadów śniegu można liczyć na przedeptane szlaki. Dlatego to właśnie to miejsce stało się celem naszej niedzielnej, spontanicznej wycieczki. Ostatecznie grupa chętnych nie była duża. Wiele osób z naszego Towarzystwa pojechało bowiem na Zimowe Spotkanie Oddziałów,pierwsze po covidowym okresie. Spod Stalownika wędrowałyśmy we dwójkę z Renatą, najpierw czarnym potem żółtym szlakiem przez Rogacz (828 m n.p.m.). Dopiero w schronisku na Magurce Wilkowickiej dołączył do nas najpierw Marcin, który dotarł tam na skitourach, a potem Ania, która wybrała czarny szlak z Wilkowic. Pogoda była dla górskich koneserów. Zima piękna, ale bez widoków, a na samej Magurce dość mgliście. Do tego stopnia, że nie zobaczyliśmy się z Jadzią i jej ekipą. Dopiero facebookowe relacje pokazały, że wędrowaliśmy w tych samych rejonach. Było jednak też miłe, nieplanowane spotkanie z Ewą, która wybrała się na Magurkę z rodziną i psem. Nie wiem jak, ale usłyszała nas w tłumie turystów w schronisku! Schronisko mimo dość nieciekawej pogody pełne było narciarzy (trasy biegowe były przygotowane), turystów pieszych, dzieci i psów. W końcu kultowe miejsce, zawsze pełne, a te wypieki…
Podczas gdy Marcin jeszcze testował biegowe trasy, my ruszyłyśmy szlakiem czerwonym na Łysą Przełęcz. Stamtąd już z Marcinem, ale bez Ani (schodziła czarnym pod Stalownik) za znakami żółtymi zeszliśmy szybko do Straconki.
Dziękuję za niezwykłe spotkanie na naszych, beskidzkich szlakach! Miło było znów wędrować po Beskidach w dobrym towarzystwie!
Martyna Ptaszek-Pabian