Grupa członków Oddziału PTT w Bielsku-Białej ze Skoczowa i okolic postanowiła zakończyć wakacje na tatrzańskim szlaku. Poniżej relacje z wycieczki pięciu naszych kolegów na Małą Wysoką:
Miał być ładny weekend. Tak przynajmniej słyszeliśmy w radiu. Sprawdziliśmy na kilka portalach i faktycznie niedziela miała być piękna i słoneczna. Postanowiliśmy, iż pojedziemy w Tatry. Naszym celem minimum była przełęcz Polski Grzebień, ale mieliśmy zakusy także na Małą Wysoką.
Kiedy wyjeżdżaliśmy o pierwszej w nocy, szalała burza i porządnie lało. Wyglądało to nieciekawie… Pomyśleliśmy sobie, że się wypada i będzie rano ładnie… Kierując się z Bielska w stronę Żywca pogoda stopniowo się poprawiała. Przestało padać i na niebie pojawiły się gwiazdy. Gdzieś w oddali błyskało się, ale burze przechodziły dalej.
Tradycyjnie zrobiliśmy postój na stacji benzynowej w Jabłonce. Następnie przez Jurgów wjechaliśmy na Słowację, aby przez Smokowiec dojechać wcześnie rano do Tatrzańskiej Polanki.
Ruszyliśmy zielonym szlakiem w stronę Śląskiego Domu. Humory dopisywały nam i spokojnym spacerkiem szliśmy wzdłuż potoku, aby dotrzeć do Wielickiej Polany i następnie do Śląskiego domu. Podbiliśmy książeczki, zjedliśmy małe co nieco, patrząc na przyszłych zdobywców Gerlacha wyruszających ze swoimi przewodnikami.
I my wyruszyliśmy zielonym szlakiem, przechodząc obok Wielickiego Stawu, stopniowo pnąć się w górę. Kilka zdjęć zrobiliśmy nad stawem i ruszyliśmy w stronę Wielickiej Siklawy. Popatrzyliśmy na grupkę turystów przygotowującą się do przejścia Wielickiej Próby, którą należy pokonać, aby zdobyć Gerlach. Wspominaliśmy naszą wyprawę na ten najwyższy tatrzański szczyt zwany Królem Tatr. Oj, to był wspaniały dzień…
Idąc dalej zatrzymaliśmy się na Długim Stawem, a było na co popatrzyć. Stado kozic wylegiwało się i przechadzało nad samą taflą jeziorka.
Dosyć sprawnie doszliśmy do łańcuchów i chwilkę później byliśmy już na przełęczy Polski Grzebień (2200 m n.p.m.). Widoki mieliśmy wspaniałe: Gerlach, Dolina Wielicka i Dolina Świstowa ze Zmarzłym Stawem. Cel minimum osiągnięty!
Po krótkiej chwili zaczęliśmy się piąć w górę, idąc za żółtymi znakami. Było nieco mozolnie, ale po trzydziestu minutach stanęliśmy na szczycie Małej Wysokiej (2429 m n.p.m.). Widoki z tego szczytu są jednymi z najpiękniejszych w Tatrach. I właśnie dlatego tak bardzo chcieliśmy zdobyć Małą Wysoką. I udało się… Poprzednio jak tu byliśmy padał deszcz i śnieg. Widzieliśmy wtedy tylko biel wokół.
Posiedzieliśmy chwilę pomimo bardzo silnego wiatru. Podziwialiśmy widoki na Dolinę Wielicką, Dolinę Białej Wody i piękną Staroleśną. Również olbrzymy tatrzańskie prezentowały się fantastycznie na czele z Gerlachem, Łomnicą, Wysoką czy Durnym Szczytem. I dla takich chwil jeździ się w Tatry. I takie chwile zostają w pamięci na zawsze.
Szczęśliwi i trochę zmęczeni postanowiliśmy, iż na tym nie zakończymy naszego zdobywania w tym dniu. Mały posiłek, coś słodkiego, łyk wody i udaliśmy się zdobyć kolejną przełęcz.
Wędrując w dół znaleźliśmy się na Rozstaju pod Polskim Grzebieniem. Idąc po piargach doszliśmy do żlebu. Wspinaliśmy się w górę dochodząc do klamer i łańcuchów. Po chwili przyjemnej wspinaczki byliśmy na przełęczy Rohatka (2288 m n.p.m.). To druga przełęcz zdobyta tego dnia, a do tego Mała Wysoka! Suuuperrr!
Ostrożnie zeszliśmy do Kotlinki pod Rohatką i skierowaliśmy się Doliną Staroleśną w stronę Zbójnickiej Chaty. Miłym akcentem były odgłosy nawołujących się świstaków, ale nie zobaczyliśmy żadnego z tych sympatycznych gryzoni.
Kiedy dotarliśmy do Zbójnickiej Chaty było w niej już sporo ludzi. Część z nich dotarła ze Smokowca, aby wrócić tam z powrotem. Inni przyszli od Rohatki, tak jak my. Piwko smakowało nam wybornie.
Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni zeszliśmy do Hrebienioka. Tym razem zjechaliśmy kolejką do Smokowca.
Ostatni etap naszej wyprawy to powrót samochodem do domu. Dojechaliśmy wieczorem. Będziemy mieli co wspominać. To była udana wyprawa.
Łukasz Lasicz
30303030.