Cały tydzień poprzedzający rajd pogoda była raczej niesprzyjająca, coraz bardziej jesienna. Dzisiejszy poranek zaskoczył nas bardzo pozytywnie. Było słonecznie i ciepło.
Na zaproszenie Petra Friedriecha z TJ „Sokol” Český Těšín wybraliśmy się prawie całą rodziną na rajd „Okolo Těšína se Sokoly”. Przy dworcu kolejowym w Czeskim Cieszynie spotkaliśmy się z czworgiem członków i sympatyków naszego oddziału. Kasia i Rysiu wybrali trasę rowerową o długości 40 km, a my w szóstkę ruszyliśmy na 15-kilometrową trasę pieszą.
Wędrowaliśmy niebieskim szlakiem w stronę Kocobędza. Miłym zaskoczeniem było to, że w miejscowym sklepiku nie trzeba było ubierać maseczek. Jak się później dowiedzieliśmy, w Czechach wprowadzono taki nakaz tylko w Pradze. Droga prowadziła wzdłuż domów jednorodzinnych, pól i lasu. Mogłam podziwiać miejscowe ogródki. Lubię szukać roślinnych inspiracji w mijanych ogrodach. Wzdłuż dróg, którymi maszerowaliśmy, rosło dużo drzew owocowych, głównie jabłoni i śliw, którymi chętnie się częstowaliśmy.
W połowie naszej wędrówki Szymek miał dla nas miłą niespodziankę – odpoczynek w ogrodzie u kolegi z pracy, który mieszka w Kocobędzu. To był miło spędzony czas.
Po dłuższej chwili ruszyliśmy dalej. Doszliśmy do stacji kolejowej w Kocobędzu i podziwialiśmy czeskie tory i często przejeżdżające pociągi. Szkoda, że w Polsce komunikacja kolejowa nie jest tak dobrze zorganizowana, jak u naszych południowych sąsiadów.
Do Czeskiego Cieszyna szliśmy drogą wzdłuż torów, która w pewnym momencie zmieniła się w wąską ścieżkę, na której musieliśmy się przedzierać przez krzaki.
W końcu dotarliśmy do restauracji Kumax przy ul. Zielonej. Czekali tam już na nas inni uczestnicy rajdu, zarówno Polacy, jak i Czesi, oraz organizatorzy. Od Petra dostaliśmy smaczne, pieczone, polskie kiełbaski z ostrą, czeską musztardą i pysznym świeżym chlebem. Zaopatrzyliśmy się też w Kofolę, którą pijemy podczas prawie każdej wizyty w Czechach. Dostaliśmy też od organizatorów mnóstwo souvenirów związanych z Czeskim Cieszynem.
Na koniec zrobiliśmy wspólne zdjęcie naszej ekipy wraz z Petrem i ruszyliśmy w stronę dworca kolejowego, przy którym zostawiliśmy samochody. Po drodze zaopatrzyliśmy się w Kofolę o różnych smakach oraz czekolady Studentská pečeť.
Był to naprawdę miły spacer i nawet 11-miesięczna Łucja dzielnie wytrzymała całą trasę. Mam nadzieję, że za rok wybierzemy się znowu, tym razem jeszcze większą ekipą.
Monika Baron
.