Na kolejną, od dawna planowaną wycieczkę na Oźną w Beskidzie Żywieckim wyruszyliśmy ze Zwardonia, dokąd dotarliśmy pociągiem.
Poranek był chłodny, ale słoneczny, widoczność znakomita. Spora grupa uczestników w liczbie 24 osób świadczyła o tym jak bardzo brakowało nam wycieczek. Nasz przewodnik Witek z wielką znajomością rzeczy opowiedział nam o dziejach Zwardonia – niegdyś bardzo znanego celu wycieczek, obecnie od wielu już lat przeżywającego stagnację. Wielka szkoda albowiem położenie tej miejscowości jest niezwykłe.
Po niespełna godzinnej wędrówce dotarliśmy do szczególnego, znanego już niektórym uczestnikom wycieczki miejsca. Była to Chatka pod Skalanką – prywatne schronisko prowadzone przez pana Stanisława Zadorę. Nasz gospodarz uraczył nas ciepłymi napojami i smacznym jedzeniem jednocześnie uczestnicząc w rozmowach i wspomnieniach.
Dalsza droga powiodła nas w kierunku Wielkiej Raczy na przełęcz Beskid Graniczny. Przecinająca ją droga łączyła polską miejscowość Sól i Słowacką Oszczadnicę. Jeszcze strome podejście i już żegnamy czerwony szlak turystyczny i kierujemy się w stronę Oźnej, tym razem bez wyznaczonego szlaku. Po lewej stronie grzbietu mamy Sól, o prawej zaś Rycerkę Dolną. Oraz wspaniałe widoki dookoła. Ale to co najpiękniejsze jeszcze przed nami. W pewnym momencie wychodzimy na rozległą polanę i zapiera nam dech w piersiach. Przed nami wspaniała panorama Beskidu Żywieckiego z Grupą Pilska i Hali Lipowskiej, po prawej stronie zaś głęboko wcięta dolina Rycerki. Oczywistą sprawą jest abyśmy zatrzymali się tu na dłuższy odpoczynek, co uczestnicy z chęcią zaakceptowali. Ostatnim ciekawym akcentem naszej wycieczki było spotkanie z dużym stadem owiec, które malowniczo prezentowało się na tle górskiej scenerii. Niegdyś widok często spotykany, obecnie jest już rzadkością.
Do Soli zeszliśmy asfaltową ścieżką i przechodząc koło znanej nam już tężni solankowej skręciliśmy w prawo w kierunku stacji kolejowej. Ponieważ przyszliśmy za wcześnie uznaliśmy, że jest to idealna sposobność na wspólny śpiew i taniec. Tym samym przypomnieliśmy sobie podobną sytuację sprzed kilku lat, ale wtedy temperatura była ujemna. Zabawa zaczęła się dopiero rozkręcać, kiedy przyjechał pociąg i zabrał nas z powrotem do Bielska.
Teresa Kubik