Program pierwszej wiosennej wycieczki był następujący: Siwa Polana – Polana Chochołowska – Siwa Polana (czas przejścia ok. 3,5 godz.). Dla chętnych wejście na Grzesia 1653 m n.p.m (czas przejścia ok. 2,5 godz.).
„Nadeszła wiosna, wonna, radosna, nadzieją życia upaja się świat. I tylko w górach śnieg biały został…”. Tak śpiewaliśmy dawno, dawno temu. Jak widać, słowa tej piosenki były dzisiaj jak najbardziej aktualne.
Kto żyw i miał chęci oraz czas, wyruszył tego niedzielnego poranka na wycieczkę w Tatry Zachodnie. Cel wycieczki zorganizowanej przez Oddział PTT w Bielsku-Białej był jasny: krokusy na Polanie Chochołowskiej. Było nas tak dużo, że trzeba było zaangażować dwa niemałe pojazdy, którymi sprawnie i szybko przejechaliśmy trasę z Bielska-Białej przez Żywiec – Gilowice – Suchą Beskidzką – Maków Podhalański – Zawoję – Przełęcz Krowiarki – Jabłonkę i Chochołów.
Gdy wyjeżdżaliśmy z miejsca zbiórki o godzinie 6:45 było pięknie, słonecznie i ciepło. Niejeden z nas myślał, albo i głośno mówił, że oby tak było cały dzień! „Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca” zaraz dało się słyszeć w odpowiedzi tu i tam, wśród nas.
O godzinie 10-tej po przejściu bramki do Doliny Chochołowskiej, zatrzymaliśmy się przy pierwszej polance pełnej krokusów, aby zrobić do kroniki PTT wspólne zdjęcie. Następnie wymieszani w tłumie turystów, chyba z całej Polski, przeszliśmy całą Dolinę w różnym stylu. Jedni szli razem z przewodnikiem Janem Nogasiem, dzięki temu zatrzymując się przy szczególnie ciekawych miejscach, mogli posłuchać o nich równie ciekawych opowieści. Inni poszli szybkim tempem w kierunku schroniska, aby potem jeszcze szybszym tempem wejść na Grzesia (1653 m n.p.m) i zejść z powrotem. Jeszcze inni poszli swoim wolniejszym tempem, by pobyć jak najdłużej wśród niestety zamkniętych dzisiaj, z braku słońca, krokusów. Wreszcie byli i tacy, którzy po przejściu Doliny Chochołowskiej zapragnęli dalszej wędrówki i wybrali się żółtym szlakiem papieskim do sąsiedniej Doliny Jarząbczej. Tam była cisza, spokój i piękne, jeszcze ośnieżone pobliskie szczyty. Ten szlak był w wielu miejscach oblodzony i to tak, że trzeba było sobie nieźle radzić na wielu trudnych odcinkach. Nawet raki bardzo przydały się Andrzejowi, naszemu koledze, który dobrze przewidział, że mogą być one, nawet na wiosnę, naprawdę potrzebne.
Dolina Chochołowska i Dolina Jarząbcza dobrze pamiętają o tym, że w dniu 23 czerwca 1983 roku odwiedził je papież Jan Paweł II. Tablice okolicznościowe przypominają o tym wydarzeniu. Wzdłuż trasy spaceru w Dolinie Jarząbczej wytyczono pierwszy w polskich górach szlak papieski – w kolorze żółtym. W miejscu, do którego Papież dotarł, na wielkim głazie ustawiono pamiątkową tablicę. Dzisiaj to miejsce wygląda zupełnie inaczej aniżeli wtenczas. Nie ma bowiem lasu, teren jest odkryty, tylko górski potok, ten sam co wtedy, cicho pomrukuje, że On tu był…
Powrót z cichej i urokliwej Doliny Jarząbczej do tłumnie obleganej dzisiaj Doliny Chochołowskiej nie był łatwy z powodu wspomnianego oblodzenia. Wstąpiliśmy też do maleńkiej kapliczki pw. św. Jana Chrzciciela u góry polany, a następnie przeszliśmy dalej ścieżką wśród łanów krokusów do schroniska obleganego dzisiaj ponad wszelką miarę przez turystów. Wśród nich spotkaliśmy grupę znajomych z Oddziału PTT w Nowym Sączu. Hej, Turyści! Pozdrawiamy Was serdecznie tą drogą, tak przy okazji! W schronisku byliśmy tylko chwilkę, bo tam po prostu nie było miejsca. Kanapki i termosowa herbata skonsumowane były więc na zewnątrz, przy jednym z pobliskich szałasów. Nie było źle!
Droga powrotna do autobusu miała być czasowo rzecz biorąc krótsza, ale nie wiem, czy ona taka sama była dla wszystkich uczestników wycieczki. Mnie osobiście dłużyła się tak bardzo, że wydawało mi się, że do celu z każdym krokiem jest dalej, a nie bliżej. W końcu długość największej z naszych dolin tatrzańskich to „tylko” sześć kilometrów.
Deszcz oczywiście o nas nie zapomniał, bo już w drodze powrotnej od schroniska aż do końca doliny wszystkim towarzyszył. Na szczęście tak bardzo nam on nie dokuczał, a to dlatego, że był to wiosenny deszcz… Oprócz łanów krokusów, z których słynie Polana Chochołowska, a które były głównym celem wycieczki, zobaczyliśmy na całej długości Doliny Chochołowskiej skutki potężnej wichury, która dokładnie trzy miesiące temu, w święta Bożego Narodzenia, straszliwie ją spustoszyła. Leżące tuż przy drodze, a także na stokach górskich drzewa, powalone i połamane jak zapałki, jeszcze czekają na uprzątnięcie. Wiele już zrobiono, ale tego, co tu było kiedyś, z pewnością nie będzie łatwo i szybko przywrócić. Obraz klęski żywiołowej dzisiejszej Doliny Chochołowskiej na pewno nie będzie można łatwo zapomnieć.
Powrót do Bielska-Białej był sprawny i bez kolejkowy. Przed godziną 19 byliśmy już na miejscu. Szybko więc dotarła do nas myśl, że to już, niestety, koniec wycieczki na krokusy, ale jednocześnie początek wiosny, tej kalendarzowej i rzeczywistej. Bo wiosna w górach zaczyna się od krokusów i lepiężników, a to oprócz drzew powalonych i połamanych, mogliśmy dzisiaj na szczęście zobaczyć. „Wiosna! Znów nam ubyło lat…”.
CS
.