Wiosna w Tatrach, to pora roku, kiedy to w wyższych partiach, nadal zalega spora warstwa śniegu, a niedźwiedzie po wybudzeniu opuszczają swoje barłogi. Przyroda budzi się do życia. Kolejnym dowodem, na tętniący życiem czas, jest kwitnący w reglowych Dolinach licznie występujący Szafran Spiski. Ochoczo przez nas wszystkich nazywany Krokusem. To właśnie wiosna jest okresem kwitnienia tych kwiatów, które tworzą fioletowe dywany. Podziwiane przez turystów, którzy specjalnie dla krokusów przyjeżdżają w Tatry. Również dla grupy 35 osób z naszego koła turystycznego były one celem weekendowego wyjazdu.
Pod nadzorem Przewodnika Tatrzańskiego Jana Nogasia, wprawionego w górskich wędrówkach wybraliśmy się do Doliny Chochołowskiej. Jednej z walnych Dolin w Tatrach Zachodnich. Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy wczesnym rankiem, kiedy to wszyscy uczestnicy wsiedli do autokaru, a kierowca ruszył z Bielska-Białej w stronę parkingu na Siwej Polanie. Jazda autokarem, była ważnym elementem naszego wyjazdu. To właśnie podczas podróży do miejsca docelowego uczestnicy mogli usłyszeć wiele anegdot na temat walorów przyrodniczych oraz wydarzeń kulturowo związanych z miejscem docelowym naszej wycieczki. Po około trzech godzinach, dojechaliśmy do Siwej Polany. To stamtąd właśnie rozpoczęliśmy nasz trekking. Początkowo asfaltowym odcinkiem, gdzie podziwialiśmy hale, na których odbywa się kulturowy wypas owiec. Lecz jeszcze bez ich obecności. Te wraz z Juhasami są obecne w tym rejonie od trzeciej dekady Kwietnia. W dniu Świętego Wojciecha, który przypada na 23 dzień miesiąca rozpoczyna się okres wypasu.
Pogoda była po naszej stronie. mimo wysokiej frekwencji na szlaku, humor również nam dopisywał. Zrobiliśmy sobie nawet grupowe, pamiątkowe zdjęcie. Początkowo do Polany Huciska szliśmy asfaltową drogą. Po kilku kilometrach asfalt się skończył. Dalej szliśmy już szutrowym odcinkiem. Szum wody świadczył o bliskiej obecności górskich strumieni, spływają one wzdłuż szlaku. Szum wody, świadczył także o obecności wywierzysk. Te zjawiska krasowe licznie występują w tym rejonie tatrzańskim. Spod skał jakby znikąd wypływająca woda przyciągała uwagę ciekawych turystów. Po tym jak szlak wkracza do lasu, możemy wędrować w jego cieniu rzucanym przez drzewa. Głównie świerki, ale także jodły i sosnę. kończący się las otwiera widok na liczne szałasy pasterskie na Polanie Chochołowskiej. Oznaczało to, że dotarliśmy do celu!
Im bardziej zagłębialiśmy się w polanę tym chętniej oglądaliśmy się za siebie. Horyzont domykał okazały szczyt Kominiarskiego Wierchu. Wyjątkowego nawet na skalę Tatr. W rejonie jego kopuły szczytowej został utworzony rezerwat ścisły. To tam bowiem gniazduje Orzeł Bielik. Wzdłuż szerokiej ścieżki nie sposób nie zauważyć licznych taśm. Odgradzają one szlak od Polany, na której rosną krokusy. Gdzie nie spojrzeć na Polanę nad jej darnią przebijały się połacie fioletowych kwiatów. Przy szałasach pasterskich, przy schronisku, którego patronem jest Jan Paweł II. Przy kapliczce Jana Chrzciciela. Wszędzie fioletowo. Może nie były to dywany krokusów, ale mimo to warto było je podziwiać. Widok wart zapamiętania ! I uwiecznienia na zdjęciu. Samych krokusów, siebie na ich tle czy z górami na drugim planie. Amatorów fotografii tylu ilu obecnych na Polanie Chochołowskiej turystów. Wszyscy się zachwycali. tylko góry jakby nie wzruszone.
Po zrobieniu sobie pamiątkowych zdjęć, część grupy udała się w dalszą wędrówkę na reglowy szczyt o nazwie Grześ. Sporo osób wybrało także opcję spędzenia czasu wolnego w okolicy Schroniska. Po odpoczynku na łonie natury, w pełni usatysfakcjonowani, udaliśmy się w drogę powrotną. Jak to w górach jednak bywa, natrafiliśmy na zmianę pogody. Słońce zaszło za chmurami, a te przyniosły nam w Tatry wiosenny deszczyk. Minął on jednak szybko.
Docierając do Siwej Polany, wielu z uczestników wycieczki, skorzystało z możliwości zakupienia lokalnych serów. Były one dostępne w czynnych bacówkach rozlokowanych u wylotu Doliny Chochołowskiej. Potem już tylko pozostał nam powrót autokarem do Bielska-Białej. Zmęczeni, lecz zadowoleni, dotarliśmy na miejsce wieczorem.
Elżbieta Marek