Z kilkuminutowym opóźnieniem spowodowanym nieobecnością jednego z uczestników wycieczki wyruszyliśmy z Bielska-Białej na wycieczkę w Tatry Słowackie. Celem wycieczki był Rohacz Płaczliwy (2125 m n.p.m). Przewodnik Grzegorz Luranc upewnił się, że mamy paszporty Covidowe oraz zaświadczenie o rejestracji wjazdu na teren Słowacji.
Do granicy wykorzystaliśmy czas, żeby trochę pospać. Okazało się, że niektórzy uczestnicy z Oświęcimia i Rybnika musieli wcześniej wstać, żeby dojechać na 3:45 do Bielska-Białej. Na granicy w Korbielowie zauważyliśmy znak „STOP” i spodziewaliśmy się kontroli, ale okazało się, że to co piszą w mediach się nie sprawdziło i bez przeszkód pojechaliśmy dalej.
U wylotu Doliny Żarskiej przywitał nas chłód i zapach kwitnących roślin górskich. Stok opadający do parkingu był różowy od masowo kwitnącej wierzbówki kiprzycy. Orzeźwiający chłód spowodował, że grupa w szybkim tempie ruszyła w kierunku schroniska Żarska Chata. Tam planowany był postój na śniadanie i omówienie trasy wycieczki. W planie był spacer na Smutną Przełęcz i stamtąd podejście na Rohacz Płaczliwy. Pogoda dopisywała więc ruszyliśmy początkowo zwartą grupą do celu.
Będąc blisko Smutnej Przełęczy pogoda gwałtownie się zmieniła. Na niebie pojawiły się chmury i zaczął padać deszcz. Na Smutnej Przełęczy dodatkowo zaczęło grzmieć gdzieś w oddali. Wydawało się, że zdążymy przed burzą zdobyć szczyt Rohacza Płaczliwego. Jak grzmoty się nasiliły Przewodnik zadecydował, że wracamy do rozejścia szlaków Pod Homolką i jeżeli burza nas ominie ponowimy podejście na Rohacz Płaczliwy przez Żarską Przełęcz. Pod Homolką, w momencie kiedy trzeba było podjąć decyzję co dalej przestało padać i wyjrzało słońce. W tej sytuacji nie było przeszkód, żeby wyruszyć na Żarską Przełęcz. Na Żarskiej Przełęczy pomimo tego, że pogoda znowu zaczęła się pogarszać i przewodnik zaczął śledzić informacje o pogodzie w internecie, mając na uwadze, że szczyt jest już blisko postanowiliśmy ponownie go zdobyć. Żeby zdążyć przed burzą, której odgłosy zaczęły do nas docierać ruszyliśmy ostro w górę. Pod szczytem zrobiła się gęsta mgła ale w porę dostrzegliśmy metalową tabliczkę na skale z napisem „Placlivo”. Przewodnik stojąc już na szczycie gratulował uczestnikom wycieczki dotarcia do celu. Po wykonaniu zdjęć upamiętniających zdobycie Rohacza Płaczliwego szybko wracaliśmy do Żarskiej Chaty dopingowani przez grzmoty piorunów. Po krótkim odpoczynku drogą asfaltową dotarliśmy do parkingu u wylotu Doliny Żarskiej.
W trakcie jazdy powrotnej przewodnik podsumował wycieczkę i przypomniał jak przebiegała jej trasa. Zaproponował też , żeby w przyszłości wyjeżdżać wcześniej nawet o 1 w nocy, dzięki czemu będzie więcej czasu na podziwianie krajobrazów i realizację planów nawet w trakcie niesprzyjającej pogody.
Zbigniew Wilczek