Od lat grudniowy wyjazd na Siwy Wierch w Tatrach Zachodnich (1805 m n.p.m.) kończy wycieczkowy sezon Oddziału PTT w Bielsku-Białej w góry powyżej 1500 m n.p.m. Od razu należy zaznaczyć, że nie jest to wycieczka dla każdego. Tak naprawdę jest ona dla prawdziwych górskich koneserów. Nie dzieje się tak ze względu na wysokość szczytów czy trudności techniczne, ale z powodu warunków zimowych, w których nie każdy potrafi sobie poradzić. Nie każdy bowiem posiada odpowiednie doświadczenie, sprzęt (np. raki, rakiety śnieżne itd.) czy ubiór. Nie każdy potrafi brodzić po pas w śniegu mając pełną świadomość, że być może celu nie uda się osiągnąć.
2 grudnia 2023 r. wyjechaliśmy z Bielska-Białej o godzinie 4 rano. Dla wielu uczestników ten dzień zaczął się o wiele wcześniej, gdzieś w okolicy drugiej w nocy. Do dworca PKS należało na czas dojechać, a tej nocy spadło ponad 30 cm świeżego puchu. Autokar przyjechał punktualnie a jego kierowca, pan Kazimierz, został prawdziwym bohaterem tego dnia. Przejazd do Bobroveckiej Vapenicy i z powrotem do stolicy Podbeskidzia w tak ekstremalnych warunkach jakie panowały na drogach był nie lada wyczynem.
Grupę, która liczyła ponad 40 osób, w tym wiele osób młodych, co bardzo cieszy, poprowadził w swoim stylu przewodnik Jan Nogaś. W okolicy godziny 8, po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia z oddziałowym banerem, wyruszyliśmy na szlak niebieski. Prognozy pogody zapowiadały -7°C i ciągłe opady śniegu, a tymczasem było 0°C i padał deszcz. Tak będzie przez cały dzień. Do rozstaju „Pod Babkami” (1240 m) na szlaku leżało ok. 30 cm śniegu. Ze względu na coraz trudniejsze warunki grupa się podzieliła: część postanowiła kontynuować marsz słabo przetartym szlakiem zielonym, część ruszyła dalej szlakiem niebieskim. Pierwsza grupa, po wejściu na szczyt Babki (1566 m) została zmuszona do odwrotu przez półtorametrowe zaspy uniemożliwiające dalszą wędrówkę. Grupa druga, minęła Chatkę pod Náružím i brodząc niemal po pas w śniegu próbowała dotrzeć do Sedla Predovratie. Niestety, szybko zgubiła szlak i dotarła na wierzchołek Małej Kopy (1637 m), a dopiero potem na Sedlo, z którego zawróciła do Chatki. W obu przypadkach, poza bardzo trudnymi warunkami na szlaku, był ten sam problem: słabo oznaczony szlak. Niestety, tak jest tu od lat. Może należałoby Słowakom podsunąć pomysł z długimi tyczkami do wyznaczania szlaku w miejscach, gdzie nie ma drzew.
Obie grupy spotkały się w Chatce pod Náružím. Jak co roku gościnni i przyjaźnie do nas nastawieni gospodarze przygotowali wielki gar zupy (kwaśnicy). Przy kominku można było się zagrzać i wysuszyć przemoczone ubrania (przypomnę: cały czas padał deszcz). Niebawem pojawiła się gitara i Słowacy zaśpiewali kilkanaście piosenek, w tym po polsku „Góralu, czy ci nie żal?”. Atmosfera zrobiła się naprawdę wspaniała.
Punktualnie o godzinie 15 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Po przejechaniu 20 km, padający dotąd deszcz przeszedł w śnieg i potężna śnieżyca towarzyszyła nam aż do Bielska-Białej.
Janusz Pilszak