Siwy Wierch (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska – 5 grudnia 2015 r.

Trochę inaczej niż zwykle, bo w sobotę, bardzo wczesnym, ciemnym rankiem wybraliśmy się na kolejną wycieczkę w Tatry. Spodziewana zimowa aura nie odstraszyła prawie pięćdziesięciu Turystów – członków i sympatyków PTT oddział w Bielsku-Białej. Godzina wyjazdu jest bardzo wczesna (4:00) z uwagi na szybko zapadający zmrok. Naszym celem jest zimowe wejście na Siwy Wierch (1805 m n.p.m) w słowackich Tatrach Zachodnich, zwanych też Tatrami Liptowskimi.
Na Siwym Wierchu byliśmy w tym roku 21 czerwca. Szliśmy wówczas czerwonym szlakiem od strony Zuberca, przez Białą Skałę i atrakcyjne Rzędowe Skały. Z tamtej wycieczki oprócz pięknych widoków krajobrazowych i ukwieconych hal, najbardziej zapamiętaliśmy kaprysy pogodowe. W pierwszy dzień lata, na wysokości Rzędowych Skał, poprószyło śniegiem!
Tym razem trasa miała być mniej urozmaicona. Punkt wyjściowy i końcowy jest w tym samym miejscu, na bezpłatnym parkingu w Bobrowieckim Wapienniku (748 m n.p.m.) poniżej wylotu Doliny Jałowieckiej. Na miejsce docieramy kilka minut przed wschodem słońca. Jest już na tyle jasno, że możemy zrobić zdjęcie grupowe. Chwilkę po nas na parking przyjeżdża samochodami osobowymi duża grupa Słowaków z zaprzyjaźnionego KST Regionu Żylina.
Mamy do wyboru dwa warianty trasy:
a) szlakiem niebieskim: Bobrowiecki Wapiennik – Rozdroże nad Kamieniołomem – Rozdroże pod Babkami – Chata Czerwieniec – Przedwrocie – (dalej szlakiem zielonym) – Siwy Wierch;
b) szlakiem niebieskim: Bobrowiecki Wapiennik – Rozdroże nad Kamieniołomem – (dalej zielonym szlakiem) – Rozdroże pod Babkami – Babki – Przedwrocie – Siwy Wierch.
Według opisów szlaków wariant „b” jest czasowo o ok. 15 minut dłuższy. Mimo to większość Uczestników dzisiejszej wycieczki oraz Słowacy wybiera ten wariant na wejście, aby potem wrócić wariantem „a”. Wszyscy są pełni zapału i energii. Humory psuje nieco wyznaczenie późnej godziny odjazdu, bo o 17:30 będzie już zupełnie ciemno. Ale na przepisy obowiązujące kierowcę autokaru nie ma rady.
Zapowiada się doskonała pogoda. W rejonie parkingu jest rześko, brak śniegu, temperatura w okolicach zera i lekkie zamglenie (lub niski pułap chmur).
Idziemy kawałek drogą, robiąc zdjęcia zjawiskom świetlnym na niebie, towarzyszącym wschodowi słońca. Po kilkuset metrach droga się kończy i ścieżką leśną ostro wspinamy się w górę, aż do drogi (Rozdroże nad Kamieniołomem), gdzie szlak niebieski łączy się ze szlakiem zielonym. Zaczyna się oblodzenie, ale śniegu niewiele. W dobrym tempie, robiąc zdjęcia dolinom otulonym chmurami, docieramy do Rozdroża pod Babkami (1243 m n.p.m.), gdzie rozstajemy się z osobami, które wybrały względnie łatwiejszą drogę przez Chatę Czerwienic (inna nazwa Chata pod Narużim) – szlak niebieski.
Szlak zielony pnie się ostro w górę aż do szczytu Babki (1556 m n.p.m.). Śniegu przybywa z każdy metrem wysokości, aby osiągnąć poziom kolan. Trud zostaje wynagrodzony przepięknymi widokami ośnieżonych szczytów górskich wyłaniających się z morza chmur, które mamy poniżej. Po nasyceniu się przepięknymi widokami i zabranymi zapasami, przy słonecznej pogodzie wyruszamy dalej, nie tracąc zbytnio wysokości. Słoneczko przygrzewa, wiatru prawie się nie odczuwa, więc zdejmujemy kurtki, a najbardziej odważni (i zahartowani) nawet koszule. Po prostu raj na ziemi. Jednak szczęście nie może trwać zbyt długo i w pobliżu Małej Kopy zostajemy wprowadzeni w tzw. maliny, a dokładnie w kosówkę. Nasi szybkobiegacze, zmyleni pojedynczym śladem kogoś, kto prawdopodobnie chciał się ukryć ze „swoją potrzebą”, rozpoczęli trawersowanie zbocza prawą stroną, zamiast lewą jak prowadzi zielony szlak. Szybko się zorientowali, że coś jest nie tak, jednak ambicja nie pozwalała się im wycofać. Brnęli więc mozolnie przez kosodrzewinę przysypaną warstwą śniegu zapadając się niekiedy po pas. Kolejna grupa, idąc wydeptaną ścieżką, też dała się załapać w taką pułapką. Nadłożyliśmy drogi, straciliśmy dużo sił i ponad półgodziny czasu. W końcu dochodzimy do niebieskiego (!) szlaku i po kilkunastu minutach osiągamy Przedwrocie (1585 m n.p.m.). Dalsza trasa przebiegu już bez specjalnych przygód, chociaż stroma, ośnieżona końcówka podejścia pod Siwy Wierch jest bardzo śliska. Kto miał raki lub raczki, a prawie wszyscy mieli, czuł się w miarę pewnie. Ze szczytu Siwego Wierchu widoki jeszcze piękniejsze niż z Babek. Jednak zimny wiatr nie pozwala na dłuższe przebywanie. Więc po kilku minutach, bez tradycyjnego pożywiania się, ruszamy w drogę powrotną. Robi się późno i słońce zaczyna zachodzić. Ostatni docierają do Chaty Czerwieniec przed godziną 16-tą, gdzie trwa wesołe spotkanie słowacko-polskie przy piwie. Szybko zapada zmrok i ostatni odcinek stromej, leśnej ścieżki, po oddzieleniu się szlaku niebieskiego od zielonego pokonujemy w zupełnych ciemnościach. Na szczęście prawie wszyscy mamy czołówki lub inne lampki. Szczęśliwi i bez kontuzji wracamy do naszego autokaru, gdzie Kierowca serwuje ciepła kawę i herbatę. Nawet nie złościmy się na grupę „piwoszy”, która przedłużyła konsumpcję w schronisku i przybywa do autokaru z dwudziestominutowym opóźnieniem.
Reasumując – trafiliśmy na przepiękną pogodę. Miejscami było ciężko, ale dla tych przepięknych widoków, które na długo pozostaną w naszej pamięci, było warto. Dla tych, którzy nie byli, mamy dobrą wiadomość. Zima potrwa jeszcze kilka miesięcy i na pewno będzie okazja wybrać się w ośnieżone góry z PTT.
Do zobaczenia na szlaku!

AZ
.

nasza grupa na starcie wycieczki

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2015. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.