„Skandynawia” – prelekcja Szymona Barona – 12 grudnia 2017 r.

Skandynawia z jej przepiękną, dziką przyrodą oraz widokami, które pozostają na długo w sercu każdego, kto ją odwiedził, była tematem dzisiejszej prelekcji. Zaprezentował ją z właściwą sobie swadą i poczuciem humoru Szymek Baron, Prezes naszego Oddziału. Pokazany materiał zdjęciowy był bardzo bogaty, bo był kolażem ze zdjęć 9 uczestników wyprawy, a jak prelegent powiedział, wykonali w sumie ponad 10 tysięcy zdjęć.
Wyprawa została zorganizowana przez Kolegów z naszego Oddziału w dniach 20.07. – 04.08.2017. Wzięło w niej udział 8 osób, w tym jedna Koleżanka. Aktywnym uczestnikiem wyprawy był również kierowca busa, Tomek. Głównym celem wyprawy było zdobycie najwyższych szczytów górskich w państwach, przez które przejeżdżali, a były to: Norwegia, Szwecja, Finlandia, Estonia, Łotwa i Litwa.
Szczegółowy opis trasy i chronologię wydarzeń podczas tej wyprawy opisał jej uczestnik, Robert Słonka, we wpisie na stronie Oddziału z dnia 4 sierpnia br. Nie będę więc powtarzał tego opisu, a wspomnę kilka fragmentów, które pozostały mi w pamięci po dzisiejszej prelekcji. A zapamiętałem, bo podczas mojej skandynawskiej eskapady w 2013 roku tego nie doświadczyłem.
Na pierwsze miejscu plasuje się niewątpliwie degustacja słynnych szwedzkich kiszonych śledzi (Surströmming). Nasi Koledzy szczęśliwie trafili na „chrupkie” płaty śledziowe i dzielnie je przełknęli. Jest to jedna z najbardziej „śmierdzących” potraw i trzeba dużo odwagi, żeby jej spróbować prosto z puszki. Podobno podana w postaci odpowiednio spreparowanych kanapek jest zjadliwa i „pyszna”. Zainteresowanych odsyłam do internetu, a zwłaszcza do filmików na „You Tube”.
Trzeba mieć fart, aby podczas jednej wyprawy cieszyć się przepięknymi widokami po zdobyciu najwyższego szczytu Norwegii, Galdhøpiggen (2.469 m n.p.m.), i leżącego za kołem polarnym najwyższego szczytu Szwecji, Kebnekaise (2.111 m n.p.m.). Mnie, mimo że był to też lipiec, na obu szczytach spotkała śnieżyca. A na Kebnekaise widoczność spadła praktycznie do zera i ze względów bezpieczeństwa musieliśmy zawrócić na kilkaset metrów przed wierzchołkiem.
Komary, które dopadły wyprawę w rejonie najwyższego szczytu Finlandii, Haltiatunturi (1.324 m n.p.m.), są w tych rejonach rzeczą normalną i konieczna jest gęsta moskitiera przyczepiona do kapelusza z szerokim rondem.
Z relacji wynika, że wyprawa została bardzo dobrze przygotowana i koszty uczestnictwa były stosunkowo niskie, jak na bardzo drogą Skandynawię. Pogoda dopisywała, założony plan został w całości zrealizowany, więc z przyjemnością patrzyliśmy na roześmiane twarze Koleżanki i Kolegów, którzy dzielnie znosili trudy tej wymagającej wyprawy.

AZ
.

na chwilę przed rozpoczęciem prelekcji

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2017. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.