W kameralnym gronie wyruszyliśmy w sobotę na ciekawą pętlę w Beskidzie Śląskim. Startowaliśmy i kończyliśmy wędrówkę w Brennej. Dzień zapowiadał się słonecznie.
Na „dzień dobry” mieliśmy dobrą rozgrzewkę, ponieważ podejście zielonym szlakiem w stronę Starego Gronia może dać w kość. Szczęśliwie nasza grupka nie z takimi górkami miała do czynienia. Pan Józef wraz z małżonką Danusią powiedzieli, że właśnie tak ma być: „Trzeba się zmęczyć, bo wtedy człowiek wie, że żyje!”. Krok po kroku pięliśmy się w górę, a spoglądając za siebie, naszym oczom ukazywało się zazielenione pasmo Błatniej.
Naszą sześcioosobową grupką po 1,5 h marszu dotarliśmy do wieży widokowej na Starym Groniu. Z każdej strony mogliśmy podziwiać nasze piękne Beskidy. Widzieliśmy również nasz kolejny cel – Halę Jaworową. Ruszyliśmy w jej stronę.
Tym razem wędrowaliśmy szlakiem czarnym, który za jakiś czas przeciął tzw. „Bajkowy Szlak Utopca”. Dotarliśmy do Chaty Grabowej, przy której znajduje się Bajkowy Ogród nawiązujący do postaci z legend i podań charakterystycznych dla Beskidu Śląskiego. Zajadaliśmy kanapki spoglądając na Wielką Czantorię. Widać też było Beskid Śląsko-Morawski z Łysą Górą w tle.
Po odpoczynku pokonaliśmy kolejne przewyższenia, tym razem idąc szlakiem czerwonym w stronę Kotarza, na który po godzinie wędrówki dotarliśmy. Szybki rzut oka w stronę pasma Skrzycznego i pospieszyliśmy na kolejny odpoczynek, który zaplanowaliśmy na Hali Jaworowej.
Po dosłownie kilku minutach ukazała nam się niesamowita przestrzeń! Zasiadając w cieniu buka – charakterystycznego dla tego miejsca, podziwialiśmy widoki i syciliśmy się odgłosami przyrody. Zielone łąki z polnymi kwiatami i latającymi motylami, umilały nam czas. Trzeba było jednak zakończyć tę sielankę, gdyż zrobiło się na tyle błogo, żebyśmy oddali się w objęcia Morfeusza…
Powrót minął nam bardzo szybko, bo już po nieco ponad godzinie marszu niebieskim szlakiem dotarliśmy do Brennej. Na koniec Brenna pożegnała nas deszczem, a my ją z uśmiechami na twarzach.
Magda Dutka