Za nami trzynasty wyjazd z podopiecznymi Fundacji Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia w ramach cyklu wycieczek „Zamiast klawiatury nasze piękne góry”. Młodzież z placówek w Bielsku-Białej, Kętach, Pszczynie i Żywcu wędrowała Głównym Szlakiem Beskidzkim przez Bieszczady. Oddział PTT w Bielsku-Białej jest partnerem tego przedsięwzięcia, wspomagając młodych turystów przewodnicko i organizacyjnie. Zachęcamy do zapoznania się z dwiema relacjami z tej wycieczki:
W dniach 26-28 maja wspólnie z uczestnikami projektu „Zamiast klawiatury nasze piękne góry” wyruszyliśmy na bieszczadzkie szlaki.
Do Ustrzyk Górnych dojechaliśmy późną nocą, a następnego dnia po pysznym śniadaniu wędrowaliśmy czerwonym szlakiem w kierunku Tarnicy. Walcząc z silnym wiatrem dotarliśmy na szczyt. Po zrobieniu fotek grupowych pod metalowym krzyżem, ruszyliśmy na Przełęcz Goprowską. Kolejnymi celami wyprawy były Halicz (1333 m n.p.m.) oraz Rozsypaniec (1280 m n.p.m.). Po wejściu na te szczyty, zeszliśmy do Wołosatego – wsi położonej w gminie Lutowiska.
Oj, było ciężko. Nogi bolały, ale daliśmy radę – z uśmiechem wróciliśmy do domu noclegowego na pyszne jedzonko.
W nocy spaliśmy jak aniołki, a w niedzielny poranek ruszyliśmy w kierunku Połoniny Caryńskiej przez grzbiet, którym biegnie Główny Szlak Beskidzki. Cel wyprawy został osiągnięty – przed nami rozciągała się piękna panorama Bieszczad. Widoki wynagrodziły nam trudny wędrówki, a kolejne kilometry dopisaliśmy do licznika GSB.
Walczyliśmy ze swoimi słabościami, ale było warto. Jesteśmy z siebie bardzo dumni.
Dziękujemy Fundacji Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia za możliwość pobytu w Bieszczadach. Pozdrawiamy też naszego przewodnika, pana Łukasza z PTT O/Bielsko-Biała.
Julia K., Żywiec
Pierwszy raz w życiu pojechałem w Bieszczady i od pierwszego dnia się z nimi polubiłem! Spędziliśmy tam trzy długie dni tam i ani chwili nie nudziliśmy się. Jak zwykle rzecz ma się przed wyjazdami – z pełnym plecakiem, torbą i „bułką na drogę” stawiliśmy się z moją ekipą na przystanku autobusowym „Kęty Osiedle”. Było ciepłe, majowe popołudnie, a przed nami długie 6 godzin podróży (które wydłużyło się do 8,5 godz.), ale nic i nikt nie był nam w stanie popsuć humoru! Ekipa godna, cel podróży wymarzony – cóż mogłoby nam popsuć piękny nastrój? Znaleźliśmy autokar, a w nim wolne miejsca. Gdy opuszczaliśmy przystanek, my pogrążeni już byliśmy w niekończących się rozmowach w 5 osób, które tylko na pozór znają się z placówek opiekuńczo-wychowawczych (tak zwanych domów dziecka). Dużo plecaków, toreb pełnych niezbędnych rzeczy (tak nam się wydawało) i zaczęła się podróż w miejsce znane tylko z zdjęć.
Każdego dnia Bieszczady zaskakiwały nas coraz bardziej. Pierwszej nocy niezwykle wygodną gościną w ośrodku rekolekcyjnym w Ustrzykach Górnych. O poranku ubraliśmy się, zjedliśmy śniadanie, zrobiliśmy prowiant na drogę i wyruszyliśmy w trasę, wędrując przez Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec do Wołosatego – łącznie w pierwszy pokonaliśmy 23 km. W drugi dzień przeszliśmy 9 km wchodząc na Połoninę Caryńską, a pogoda zdecydowanie postanowiła nas porozpieszczać.
Przejdźmy do podsumowania z wyprawy – było super i planujemy wrócić, by przejść kolejne kilometry.
Patryk Mika, Kęty