Dość śmiały pomysł wyjazdu w Gorce narodził się jeszcze przed pandemią, ale ze zrozumiałych względów musiał zostać odłożony. Dlatego też z wielką radością wyjeżdżaliśmy na kolejną, tym razem trzydniową wędrówkę górską.
Dwoma samochodami przebyliśmy w bardzo sprawny sposób odległość dzielącą nasze miasto i uroczą wioskę Obidową, gdzie zostawiliśmy nasze pojazdy, aby wystartować w góry. Miejsce, skąd rozpoczęliśmy wędrówkę jest dla organizatorów, Teresy i Witka, szczególne, albowiem od czterdziestu lat przyjeżdżają tu na letni, bądź zimowy wypoczynek. I tym razem zostaliśmy serdecznie przyjęci i poczęstowani kawą oraz prawdziwą, swojską kiełbasą z dziczyzny. Tak pokrzepieni wyruszyliśmy na pierwszy nasz szczyt – Stare Wierchy. Znajduje się tam przytulne schronisko im. Czesława Trybowskiego – zasłużonego działacza Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i budowniczego tego niezwykłego obiektu. Ponieważ zanosiło się na deszcz, kontynuowaliśmy naszą wędrówkę upamiętniwszy wcześniej nasz pobyt zdjęciem z banerami. Droga pięła się w górę, a my cieszyliśmy się niezwykłymi widokami, świeżą zielenią i śpiewem ptaków. Minęliśmy Obidowiec i na hali Rozdziele zatrzymaliśmy się na krótki posiłek.
W przeciwieństwie do czasów sprzed trzydziestu, czterdziestu lat, na gorczańskich halach nie są wypasane owce i zarastają. Las pod Turbaczem również się zmienił. Jak w wielu miejscach na terenie Beskidów i tu dotarł szkodnik o nazwie zasnuja świerkowa i poczynił ogromne szkody. Na szczęście las się odradza, choć jeszcze wiele lat przyjdzie nam poczekać aż osiągnie pierwotny stan. Na szczycie Turbacza (1310 m n.p.m.) lekko pokropiło i ochłodziło się, ale za kilka minut już byliśmy w schronisku. Obiekt ten, po dwukrotnych pożarach poprzednich budynków został otwarty w roku 1958 i jest jednym z większych na terenie polskich gór.
W schronisku jak zwykle było mnóstwo turystów, my zaś po rozlokowaniu się w pokojach spotkaliśmy się w holu na wesołych śpiewach i rozmowach. Przy okazji wspominaliśmy co śmieszniejsze sytuacje z naszych wycieczek, a było ich niemało.
O godzinie dziewiątej dnia następnego wyruszyliśmy na dłuższą wędrówkę. Powietrze po wczorajszym deszczu było rześkie, a szliśmy w kierunku tzw. Czoła Turbacza, z którego jest znakomity widok na Tatry, Gorce, Beskid Wyspowy, a nawet Sądecki. Droga na przełęcz Borek wiodła przez obszar Gorczańskiego Parku Narodowego. Przyroda jest tu pozostawiona w stanie nienaruszonym przez człowieka, drzewa dożywają sędziwego wieku i obumierają ustępując miejsca młodemu pokoleniu. Przełęcz Borek stanowi skrzyżowanie szlaków turystycznych, jest niezwykle piękna i można powiedzieć magiczna. Stąd rozpoczęliśmy dość strome podejście na Kudłoń i po mniej więcej godzinie wyszliśmy na rozległe hale porośnięte ciemiężycą zieloną. Jest to wyniosła roślina o zielono-żółtawych kwiatach. Spotkaliśmy się z nią na naszej ubiegłorocznej wycieczce na Leskowiec.
Szczyt Kudłonia zostawiliśmy po naszej lewej stronie, aby iść dalej na Gorc Troszacki. Tu pod tablicą informacyjną była kolejna okazja, aby zachwycić się otaczającym krajobrazem. Rozpoczęliśmy schodzenie w dolinę rzeki Kamienicy. Jest ona piękna, dzika i kamienista. Teraz wzdłuż jej biegu prowadzi wygodna, górska droga ale nie zawsze tak było. Nasz przewodnik Witek wspominał czasy, kiedy studenci w latach 60-tych ubiegłego wieku wędrowali na Turbacz dosłownie korytem rzeki. Wędrując doliną Kamienicy ponownie dotarliśmy na przełęcz Borek, Czoło Turbacza i doszliśmy do Turbacza.
Tym razem nasze wieczorne spotkanie nie było tak długie jak poprzednie, uczciliśmy urodziny Bogdana i rozeszliśmy się do pokoi.
Kolejny dzień przywitał nas piękną, słoneczną pogodą. Wyruszyliśmy w drogę powrotną z Turbacza do Obidowej. Po lewej stronie odsłonił się nam wspaniały widok na jezioro Czorsztyńskie i Pieniny. Cały czas towarzyszył nam również widok na lekko przymglone Tatry. Na skraju polany Rusnakowej znajduje się przepiękna kaplica Matki Bożej Królowej Gorców. Swojego czasu była bardzo popularna ze względu na to, że homilie wygłaszał tu ksiądz Józef Tischner. W letnie niedziele na polanie tej gromadziły się nieprzeliczone tłumy.
My zaś po krótkim wypoczynku udaliśmy się w dalszą drogę, aby przez Bukowinę Miejską dotrzeć na polanę Łapsową. Od roku 2018 obiekt ten służy turystom jako schronisko, wcześniej przez wiele lat był zamknięty dla osób z zewnątrz. Zrobiło się bardzo ciepło, ale nasza droga miała się ku końcowi. Po około półgodzinnej wędrówce zeszliśmy do Obidowej.
Jeszcze tylko serdeczne pożegnanie z gospodarzami – panem Stanisławem i jego synową Małgosią i tak zakończyła się nasza gorczańska trzydniowa wędrówka. Brało w niej udział 10 osób, łącznie przebyliśmy 42 kilometry a wrażeń, zachwytów, miłych rozmów było co niemiara.
Teresa Kubik