Każdy na Wielkiej Raczy (1236 m n.p.m.) był niejeden raz, prawda? Pytanie, kto upolował tę górę od słowackiej strony? Bo tutaj ilość Zdobywców już taka duża nie jest i właśnie to, ostaniej niedzieli przyprawiło wielu z nas o fenomenalny wprost nastrój.
Pod opieką Pana Witolda Kubika, zielonym szlakiem z Oscadnicy Dedovki dzielnie ruszyliśmy w górę. Piękna pogoda, doborowe towarzystwo i ciekawość trasy sprawiły, że dziarskim krokiem zdobywaliśmy kolejne kilometry. Z początku wąską
drogą asfaltową, mijając kilka klimatycznych zabudowań, następnie obserwując zmieniający się wokół nas krajobraz, zaczęliśmy podchodzić otoczeni piękną zielenią i otuleni zapachami wiosny.
Pierwszym przystankiem po niecałej godzinie marszu była kapliczka na przełęczy Przysłop. Pełna uroku i pięknie umiejscowiona, sprawiła że odpoczęliśmy chwilkę przy niej, po czym z nową energią powędrowaliśmy dalej. Zieleni ciągle przybywało, ciszy, spokoju i naszego zachwytu też. Bardzo przyjemny szlak. Wszyscy stwiedziliśmy, że jeszcze nie raz chętnie na niego wrócimy.
Kolejnym przystankiem była kaplica Judy Tadeusza. Ciekawostką jest to, że wybudowano ją w 2012 roku i jedynym materiałem użytym do budowy jest drewno. Kaplica znajduje się obok górnej stacji kolejki linowej Dedovka, gdzie nasi spragnieni Turyści uzupełnili różnego rodzaju płyny. Ja skusiłam się na Kofolę i do dziś pamiętam radość kubków smakowych! Mmmm, pycha… W czasie wolnym, kto chciał, mógł wdrapać się na wieżę widokową, którą stanowi jedną z wielu atrakcji Ośrodka Snow Paradise, przez który również przebiegał nasz szlak. Trampoliny i skakadła nie znalazły zwolenników w naszym gronie, za to kilka osób na huśtawkach dostrzegłam.
Po małym odpoczynku ruszyliśmy dalej zielonym szlakiem, by pokonać ostatni już odcinek dzielący nas od celu.
Teraz kilka cennych informacji na temat Wielkiej Raczy. Leży ona w głównym grzbiecie Beskidu Żywieckiego. Przez jej szczyt przebiega polsko-słowacka granica, a także Wielki Europejski Dział Wodny. Szczyt jest również zwornikiem dla długiego bocznego grzbietu, który odbija tutaj na Słowację. Wielka Racza wznosi się przez to nad trzema dolinami, którymi to spływają do mórz potoki: Racza, Klubinský potok i Oszczadnica. Jest ona też największą górą Beskidów Kysuckich, jak i jednym z najwyższych szczytów Beskidu Żywieckiego.Większa część Wielkiej Raczy jest zalesiona. Jednak na samym szczycie znajduje się spora hala, naturalnie powstała. Rozpościera się z niej cudna panorama, obejmująca Beskidy, Małą Fatrę, Wielkiego Chocza oraz Tatry. Słowacy wraz z Polakami w 1997 roku wybudowali tutaj niewielką platformę widokową, dzięki której widoki stają się jeszcze cudniejsze. Na szczycie znajduje się również krzyż z napisem: „Żebyśmy wszyscy stanowili jedno”. Został on ustawiony w czerwcu 2010 z inicjatywy Milana Tomana. Mamy tutaj rórnież górkie schronisko, do którego ochoczo zawitaliśmy.
Wielu z nas zdecydowało się na pierwsze w tym roku „górskie plażowanie”, dzięki czemu o całkowitej bladości skóry tego lata mowy już dla nich nie będzie. Pogoda była naprawdę piękna, dlatego bardzo żal było nam opuszczać szczyt i powoli wracać. Choć ciekawiła nas równocześnie dalsza trasa, bo jak to często na wycieczkach PTT bywa, tak i tym razem u nas – trasa powrotna nie stanowiła tej samej drogi, lecz kontynuację szlaku zielonego prowadzącego do Starej Bystrzycy. Maszerowało się bardzo przyjemnie. Aż dziw, że tak niewielu innych turystów przyszło nam mijać na trasie.
Stara Bystrzyca to osada głównie turystyczna, a najważniejsza atrakcja to „Slovensky orloj”, czyli budynek z zegarem astronomicznym, architektonicznie nawiązujący do stylu wołoskiego. Fasada ozdobiona jest sześcioma popiersiami wykonanymi z brązu, przedstawiającymi ważne historyczne słowackie osobistości. O pełnych godzinach, drzwiczki nad zegarem rozchylają się i można zobaczyć w nich drewnianą rzeźbę jednego z siedmiu patronów Słowacji m.in. świętych Cyryla, Metodego, Gorazda i innych. W bezspośrednim sąsiedztwie budynku z zegarem, wypatrzyliśmy niewielką restaurację i to w jej pysznym wnętrzu spędziliśmy czas do godziny 17-ej, kiedy to mieliśmy możliwość podziwiania zegara w pełnej krasie. I tak oto nastał koniec naszej wycieczki. Bardzo dziękujemy PTT za organizację tych wyjątkowych wrażeń i Panu Przewodnikowi, za nasze bezpieczeństwo i miłą atmosferę. Do zobaczenia znów! Pozdrawiam Wszyskich czytających!
M.K.