W czasie, gdy funkcyjnie PTT zaangażowane było w wyjazd ze Szkolnymi Kołami PTT w Góry Sowie, członkowie Oddziału, którym nie udało się załapać na ten wyjazd, postanowili mimo wszystko spędzić ten wolny weekend tradycyjnie, w górach…
Plan był ambitny. Trasa zaplanowana na 2 dni zakładała przejście z Ustronia na Wielką Czantorię, dalej grzbietem granicznym na Stożek Wielki, następnie przez Przełęcz Kubalonkę na Baranią, a później przez Skrzyczne do Szczyrku lub z Malinowskiej Skały na Przełęcz Salmopolską. Plan planem, a rzeczywistość okazała się troszeczkę inna… Wyjazd był dość spontaniczny, grupa liczyła 5 osób i nie udało nam się już załapać na nocleg w schronisku Przysłop pod Baranią Górą. Wybór (trochę przymuszony) padł więc na Stożek. Ta zmiana mocno naruszyła proporcję odległości do przejścia w poszczególne dni wyjazdu, ale „Nic to!”…
Pierwsza miła niespodzianka czekała na nas już na dworcu PKS, skąd odjeżdżał kursowy autobus na Wisłę. Niespodziewanie dołączyły do naszej wędrownej ekipy dwie bardzo sympatyczne osoby, które postanowiły nam towarzyszyć podczas sobotniej wędrówki. Pogoda na wypad w góry dopisała, więc nie byliśmy jedynymi osobami z plecakami w autobusie.
Czerwonym szlakiem, równolegle do ośnieżonego i mocno kontrastującego z rozkwitającą zielenią stoku narciarskiego, konsekwentnie zdobywaliśmy wysokość. Piękna pogoda zachęcała do dłuższego odpoczynku na trawce pod wieżą widokową na Czantorii Wielkiej. Troszkę rozleniwieni i zasmuceni pierwszymi rozstaniami z towarzyszami wędrówki ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem, grzbietem, co jakiś czas mijając wyciągi narciarskie z jęzorami białego śniegu spływającymi do wiślańskich dolin. Każdy z tych obiektów był doskonałą okazją do krótkiego postoju i wygrzania się w ciepłych promieniach słońca. Pomimo niespiesznego tempa szybko dotarliśmy do schroniska na Stożku. Na miejscu zaskoczyło nas parę rzeczy, o których warto wiedzieć, jeżeli ktoś planuje nocleg w tym miejscu.
Schronisko na Stożku to jedno z najstarszych polskich schronisk w Beskidach, pięknie usytuowane na stromym zboczu, drewniane z wysoką kamienną podmurówką i piękną panoramą. Wybierając to miejsce na nocleg warto jednak pamiętać o paru kwestiach. Po pierwsze warto mieć swoje jedzenie. Ceny w schronisku troszkę nas zaskoczyły i to raczej negatywnie. Jadalnia zamykana jest o godzinie 20-tej. Jeżeli wybraliście opcje pokoju turystycznego bez łazienki to oznacza to również, że macie gniazdka, żeby m.in. podłączyć telefon. Telefon można podładować przy lodówkach na jadalni do godz. 20 lub we wspólnej łazience na dole. W schronisku obowiązuje też tamtejszy standard pościelowy – pościel standardowa to poduszka, prześcieradło i koc z logiem PTTK pamiętający zamierzchłe lata świetności, reszta wyposażenia jest dodatkowo płatna. Na szczęście, choć Pani nie wiedziała o istnieniu PTT, była uprzejma przyznać nam – członkom bielskiego Oddziału PTT – odpowiednie zniżki. Mimo kilku rozczarowań nie daliśmy się wyprowadzić z rewelacyjnych humorów. Starając się nie przeszkadzać innym turystom korzystającym z usług schroniska, wykorzystaliśmy jak najlepiej dany nam czas.
W niedzielę mając w perspektywie nieporównywalnie większą, niż sobotnia, trasę do przebycia, zdaliśmy się los. Nie było presji, żeby trzymać się pierwotnie wyznaczonego planu. Więc skończyło się na tym, że po krótkiej górskiej trasie ze Stożka do Przełęcz Kubalonkę zjechaliśmy busikiem do Ustronia, gdzie przeszliśmy się bulwarem nad Wisłą i trafiliśmy na fantastyczne miejsce serwujące gigantyczne, zapiekane z farszem ziemniory! Usatysfakcjonowani takim obrotem sprawy, szczęśliwi i najedzeni wróciliśmy do Bielska. Barania Góra -> we will be back!
Dzięki za fantastyczny wypad w góry!
Polecam się na przyszłość!
Martyna Ptaszek
.