Nareszcie! Luzowanie obostrzeń w kraju pozwoliło nam w końcu wyruszyć z grupą PTT na zorganizowaną wycieczkę w Tatry. 16 maja o godz. 5:45 grupa 16 osób, mimo kiepskich prognoz dzielnie stawiła się na miejscu zbiórki. Niezrażeni zapowiadanym deszczem wsieliśmy do busa, by ruszyć w stronę Zakopanego. W drodze poznaliśmy naszego nowego przewodnika Grzegorza Luranca, który opowiadał nam ciekawostki związane z mijanym terenem. Podróż minęła szybko, częściowo dosypialiśmy też wczesną pobudkę.
Naszą górską przygodę rozpoczęliśmy na parkingu Zazadnia, skąd niebieskim szlakiem ruszyliśmy w stronę Wiktorówek. Znajduje się tam Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr, zwanej też Matką Boską Jaworzyńską. Opiekę nad piękną kapliczką, położoną w tak malowniczym miejscu, sprawują braciszkowie Dominikanie. Bardzo polecam to miejsce i słynna herbatkę serwowaną przez zakonników. Na ścianie za kapliczką wiszą tablice pamiątkowe i epitafia osób związanych z górami, które najczęściej właśnie w górach straciły życie.
W listopadzie, od kilku lat, z inicjatywy naszego przewodnika Jana Nogasia, to właśnie Wiktorówki są celem naszych wyjazdów na doroczne msze sprawowane tu w intencji zmarłych w Tatrach turystów, taterników, ratowników górskich i zmarłych w innych okolicznościach, lecz bardzo blisko związanych z górami. W minionym roku ze względu na pandemię i zakaz zgromadzeń nie wzięliśmy udziału w tym religijno-turystycznym wydarzeniu.
Nieopodal Wiktorówek znajduje się Rusinowa Polana, która była kolejnym etapem naszej dzisiejszej wędrówki. Przy dobrej widoczności z polany podziwiać można rozległą panoramę na Tatry Wysokie – zarówno polskie, jak i słowackie, od Hawrania przez Rysy i Gerlach aż po Mięguszowieckie Szczyty. Dziś ze względu na kiepską widoczność udało nam się dojrzeć tylko część odsłaniających się szczytów. Na hali znajduje się bacówka z pysznymi serami, a w sezonie odbywa się tam wypas owiec.
Po krótkim odpoczynku, przed wyruszeniem na Gęsią Szyję wysłuchaliśmy wielu opowieści naszego przewodnika. Ma do tego talent, można słuchać, i słuchać, i słuchać… Po tradycyjnym zdjęciu z banerem ruszyliśmy na główny cel naszej dzisiejszej wycieczki. Trasa na Gęsią Szyję, na wysokość jedynie 1489 m n.p.m. nie jest trudna. Prowadzą na nią schody, których drewniane części po deszczu bywają bardzo śliskie, ale poradziliśmy sobie z nimi. Schodów jest około tysiąca, ale nikt z nas wychodząc nie liczył. Na polanie zostawiliśmy, niestety tę lepszą, choć i tak nieciekawą pogodę. Im wyżej, tym gorzej, musieliśmy zmierzyć się z mgłą i deszczem. Zaopatrzeni w peleryny i parasole dotarliśmy na szczyt. Uśmiechnięci mimo pogody, radośni z osiągniętego celu, po chwili wytchnienia ruszyliśmy dalej. Kolejno przeszliśmy przez Rówień Waksmundzką, a następnie przez Psią Trawkę, której nazwa pochodzi dokładnie od porastającej ją trawy o tej właśnie nazwie. Przyroda w Tatrach jak wszędzie w tym roku zaczyna budzić się z opóźnieniem, zwłaszcza w wyższych partiach. Szczyty i wyższe partie pokrywa jeszcze śnieg, poniżej w lesie też sporo go jeszcze zalega. Mijaliśmy dużo połamanych drzew, z którymi w parku przyroda poradzić musi sobie sama. Z Psiej Trawki zmierzaliśmy już do Toporowej Cyhrli, czyli mety naszej dzisiejszej wędrówki po Tatrach.
Mimo kapryśnej pogody niechętnie pożegnaliśmy się z górami i jak zawsze po wspólnym wędrowaniu bardzo zadowoleni i szczęśliwi wróciliśmy do Bielska-Białej. Czekamy na kolejne wycieczki w tak piękny rejon, jakim są Tatry.
Iwona Wnuk