W dniu 18.09 wyruszyliśmy z Halniakami na pierwszą w tym roku wycieczkę, jej trasa prowadziła z Niedzicy-Zamku przez Przełęcz Przesła na szczyt Żar. Potem zeszliśmy do autokaru, który czekał na nas w Dursztynie.
Ruszyliśmy szlakiem zaraz niedaleko zamku, szedł on delikatnie pod górę. Po kilkuset metrach wyszliśmy na polanę, z której oglądaliśmy pierwsze widoki, mogliśmy podziwiać Jezioro Czorsztyńskie, nad nim zamek w Niedzicy, a po drugiej stronie zamek w Czorsztynie. W tym miejscu można odpocząć na ławeczce. My słuchaliśmy ciekawych opowieści naszego przewodnika, pana Łukasza. Po krótkim marszu brzegiem lasku wyszliśmy na kolejną polanę, skąd podziwialiśmy panoramę na Gorce, Pieniny i Tatry. Od Przełęczy kolejny dłuższy fragment prowadził przez las, pod górę. Przed nami do zdobycia góra Żar (883 m n.p.m), jeden ze szczytów Pienin Spiskich.
Na szczycie dłuższy odpoczynek, podziwianie widoków z wieży, wbijanie pieczątki do książeczek, kartek, pamiątkowe zdjęcie razem z Marcelinką oraz wręczenie legitymacji czterem nowym członkom SK PTT „Halniaki”.
Idąc szlakiem w kierunu Dursztyna mogliśmy rzucić okiem w kierunku Turbacza oraz Lubania, gdzie prawdopodobnie będziemy za miesiąc. Zejście okazało się dość strome i po ostatnim deszczu – śliskie. Na koniec leśna droga, kawałek asfaltowej i parking, na którym czekał autobus.
W drodze powrotnej przeglądaliśmy zdjęcia, dużo rozmawialiśmy śmiejąc się wspominając „trudniejsze” odcinki. Wychodząc z autobusu padały pytania: „Pani Aniu kiedy następna wycieczka?”, „Może mnie Pani już wpisać?”.
Wiktoria S., Natalia S., Filip F.
Dzisiaj opowiem o moich przygodach na wczorajszej wycieczce w Pieniny.
Zbiórka była o godzinie 8:00 na placu targowym. Gdy już dotarłam na miejsce, przywitałam się ze wszystkimi i czekaliśmy na resztę uczestników wyprawy. Gdy wszyscy już dotarli na miejsce, pani sprawdziła obecność, a następnie wsiedzliśmy do autokaru. Droga trwała około 3 godziny. Podczas niej graliśmy w skojarzenia, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wiele więcej.
Gdy już dotarliśmy na miejsce, wysiedliśmy z autobusu i czekaliśmy na innych. Najpierw szliśmy asfaltem, a potem wyszliśmy na wielką polanę, gdzie szło się kamienistą drogą. Przez prawie całą drogę było dość łatwo – nie było stromych górek, ale dużo błota i podmokłych miejsc. Podczas drogi na szczyt było śmiesznie, np. Natalce wpadł cały but do kałuży. Pod koniec wycieczki były dość ostre górki. Gdy dotarliśmy na szczyt zrobiłam sobie pieczątkę na ręce na pamiątkę. Widoki były przepiękne. A najśmieszniej było jak schodziliśmy na dół, ponieważ górka była stroma, mokra i błotnista. Każdy wywrócił się przynajmniej raz (ja chyba 5 razy). Gdy zeszłam na dół to długo czekaliśmy na innych uczestników. Potem wyszliśmy na gigantyczne pola, gdzie pasły się krowy i ogromne stada owiec. Niestety, zaczęło delikatnie padać, ale na szczęście miałam pelerynę przeciwdeszczową.
Gdy wracaliśmy do domu to znowu rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Wycieczka bardzo mi się podobała. Było super. Czekam na kolejną!
Natalia Sz.