Pełna po brzegi sala Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej była najlepszym dowodem na to, że… za sprawą organizatora Jana Weigla, kolejny już raz przybył do niej ważny i niezwykły gość.
Dzisiaj był nim himalaista, który razem z Krzysztofem Wielickim zimą, 17 lutego 1980 roku stanął po raz pierwszy w historii na szczycie góry gór, na Mount Evereście. Leszek Cichy, himalaista z Koroną, jako pierwszy Polak skompletował najwyższe szczyty Ziemi na wszystkich kontynentach. Chociaż minęło już od tych wydarzeń wiele lat, to jednak, jak czytamy o nim w ulotce: „cały czas zafascynowany urokiem Gór, dalej się wspina i realizuje swoje Marzenia”.
Miło było usłyszeć zaraz na początku prelekcji jego słowa: „Chętnie przyjeżdżam do Bielska-Białej, mam tu sporo stałych słuchaczy…”. A ja dopiszę: i do tego wiernych! Bo tak zawsze jest na prelekcjach organizowanych w ramach cyklu imprez „Wspaniały świat gór wysokich”. Zaraz też dopowiedział, że nie będzie to prelekcja o konkretnej wyprawie, ani też o tym, co wydarzyło się w ubiegłym, tragicznym roku w Himalajach i Karakorum, i że ma ona na celu pokazać oraz przypomnieć nam, że himalaizm to nie tylko „Broad Peak”, ale złota, jakże bogata era polskiego himalaizmu. Leszek Cichy przypomniał więc i przedstawił piękną polską historię, zapisaną złotem na wszystkich najwyższych górach świata, i to nie tylko na sławnych ośmiotysięcznikach.
Zdjęcia, choć zrobione wiele lat temu oraz świetny komentarz do nich, były jakby żywe. „Ożyli” w nich nasi wspaniali himalaiści, których wtedy niektórzy z nas znali, i którzy tworzyli tak piękną, historyczną kartę. Trudno tu wszystkich wymieniać po imieniu, było ich przecież tak wielu… i wielu z nich, niestety, zostało tam na zawsze…
Prawdziwą perłą wśród zdjęć było odtworzone autentyczne nagranie rozmowy zdobywców zimowego Everestu z bazą. Dla ułatwienia, ta rozmowa Krzysztofa Wielickiego i Leszka Cichego z Andrzejem Zawadą zapisana była na ekranie, dzięki czemu bardzo dokładnie, słowo w słowo, mogliśmy śledzić tamte niezwykłe, gorące, historyczne chwile.
Zanim jednak doszło do tego, była długa droga w historii polskiego himalaizmu, o której Leszek Cichy opowiedział bardzo ciekawie. Pisząc w największym skrócie, jej początek to Nanda Devi East w 1939 roku. Później długo, długo nic, bo nieszczęsna polityka rządziła światem i górami. Wreszcie nastąpiły lata sześćdziesiąte i Hindukusz, który stał się prawdziwym poligonem dla Polaków. Później były już siedmio i ośmiotysięczniki z nowymi wspaniałymi drogami. Te najwyższe, niestety zostały już wcześniej zdobyte bez nas, Polaków, w latach pięćdziesiątych. Potem było już jakby łatwiej. Leszek Cichy wyjaśnił nam, jakie pomysły powstawały w ówczesnych czasach, gdy wyprawy w najwyższe góry świata stały się możliwe. Oto one: „albo zdobywamy najwyższe, dotychczas nie zdobyte góry, albo robimy nowe drogi, albo przejścia sportowe, czy wreszcie robimy pierwsze zimowe wejścia”. Duży to był wybór i tak wiele możliwości! A więc… Polacy wzięli się do dzieła!
Opowiedział nam też wiele ciekawych historii związanych z wyprawami, w których uczestniczył, i jak sam zaznaczył, mogłyby one być gotowym scenariuszem filmowym. Na przykład słynna historia papieskiego różańca pozostawionego na Mount Evereście, albo zwykłe, a może i niezwykłe, pełne dramatycznych myśli czekanie na telefon „jak na zbawienie” w bazie, a działo się to podczas zejścia z Mount Everestu zimą.
„Mogę dużo opowiadać o tym, co to znaczy zima, ale myślę, że najlepiej pokaże ją film o przygotowaniu śniadania, o krojeniu sera na śniadanie pod K2”. Wiele innych, różnych opowieści usłyszeliśmy jeszcze dzisiaj z ust wspaniałego gościa. Można by go było słuchać i słuchać, aż do rana, a ciekawe tematy jeden za drugim nie pozwalały ani przez moment zmrużyć oka i pochłonęły nas całkowicie. Wśród nich tematy o kobietach w Himalajach, o zimie w Himalajach, o Koronie Himalajów i Karakorum. Ciekawe były też zdjęcia poszczególnych ośmiotysięczników, ułożonych od największego do najmniejszego ze szczegółowymi informacjami o każdym z nich. To było prawdziwe, historyczne bogactwo w ujęciu statystycznym.
Trudno pisać tu, z braku miejsca, o wszystkim, co dzisiaj zobaczyliśmy i usłyszeliśmy. „Nasze wyprawy to wspaniały okres, a Himalaje podobały nam się nie dlatego, że byliśmy młodzi…”, tymi słowami Leszek Cichy zakończył prelekcję. Mogę teraz dopisać, że wielu z nas, obecnych dzisiaj w Książnicy Beskidzkiej, wtenczas „śledziło” na bieżąco ten wspaniały czas i te dokonania polskich himalaistów, przy czym, z niejednym z nich miało szczęście spotkać się w owym czasie podczas przeróżnych okazji. Dlatego też tak licznie przybyliśmy i dzisiaj na to spotkanie, bo warto było!
Prelekcja Leszka Cichego, wspólne z nim zdjęcia i jego pamiątkowy wpis do książek i „pamiętników” były, tak myślę, wielką radością dla każdego i jednocześnie wielką dawką dobrej energii, tak na przyszłość… również tę górską.
CS
.